11864777_860776127325868_7649223831316262893_o

W poszukiwaniu Wielkich Polaków

Dziś czułem się mały, zaszczycony, obdarzony. Dostałem bowiem wyjątkowy prezent – poznałem Wielkiego Polaka.

Andrzej Bukowiński, gdy miał 6 lat, uciekał wraz z Polski wraz z rodzicami, bo kraj stał się niebezpieczny dla oficerów Wojska Polskiego. Bohaterowie, którzy walczyli o wolność kraju, musieli teraz go opuścić. Co za obrzydliwy żart losu.

Dotarł wraz z rodziną do Anglii, z której po jakimś czasie przedostał się do Argentyny, a jakiś czas później zamieszkał w Brazylii. Tam, w Ameryce Południowej, Andrzej rozpoczął swoją karierę reżysera filmów reklamowych, stając się po kilkudziesięciu latach mistrzem na poziomie światowym. Zdobył 25 statuetek lwa Cannes i weneckich. Nakręcił ponad 3000 filmów reklamowych (!!!), a angielskie czasopismo „Shots” i Leo Burnett zakwalifikowały jego produkcję „Hitler” do grupy czterdziestu najlepszych filmów ubiegłego wieku, a w książce Berneci Kanner z 2000 roku znalazła się ona na liście stu najlepszych filmów reklamowych wszech czasów.

I nie uwierzycie, co zrobiłem… Realizując wielką tęsknotę za narodową dumą, wyjątkowością mej nacji, odwagą poprzednich pokoleń, poszukuję Wielkich Polaków. Takich, którzy zmienili świat. Takich, którzy przeszli do historii. Takich, którzy nie znają albo są ponad polskim piekiełkiem: hejtem, narzekactwem, niszczeniem geniuszu i trzymaniem z ofiarami. Takich, od których będę mógł wziąć tę energię wyjątkowości i wielkości i pokazać dzisiejszym pokoleniom, że mogą być dumne z Polski, a nie ją niszczyć. W mych poszukiwaniach jestem aktywny, więc ogłaszałem tu Brazylijczykom wszem i wobec – szukam Polaków, którzy tu odnieśli sukces! I mi znaleźli takiego Polaka. I zorganizowaliśmy spotkanie. I pojechałem go poznać. I zrobiłem z nim wywiad. I go Wam niedługo pokażę:-)

Pojechałem do jego Biura zakochany w nim jak nastolatek. Pewnie dlatego, że mam wielki respekt dla ludzkiej wyjątkowości. Pewnie dlatego, że osiągnął sukcesy globalne. Pewnie dlatego, że imponują mi Polacy, którzy promują naszą kulturę poza Polską. Pewnie dlatego, że sam robię wszystko co potrafię, by wyciągnąć moje pokolenie z ohydnych kompleksów, poczucia gorszości, zawiści i innych cech, które dostaliśmy przez komunizm w spadku. Pewnie dlatego, że chcę by starsze pokolenia – właśnie Andrzeja – ze spokojem się starzały wiedząc, że zostawiają Polskę w dobrych rękach ludzi, którzy będą kontynuować budowę kraju, w którym oni się urodzili.

Czułem w czasie tej rozmowy tak niewyobrażalną tęsknotę za międzywojenną Warszawą, która była drugim Paryżem i miksem nacji z różnych miejsc w Europie i religii. Tęsknotę za bohaterstwem polskich żołnierzy, oddających życie za kraj, idących na pewną klęskę. Tęsknotę za Sobieskim, który mimo przewagi wroga pokonał Turków i uratował Austriaków. Tęsknotę za tym, że kiedyś w Polsce można było być Wielkim i nie było to tępione. Nie wiem nawet, skąd ja to mam. Przecież urodziłem się dużo później, w 1980 roku. Czuję się jakbym był starszym człowiekiem w 35-letnim ciele.

Czułem też wielki wstyd. Andrzej uciekał w wagonach z powojennej Polski. Był imigrantem i z wysoko postawionej rodziny w Warszawie klepał biedę w Argentynie. Choć nie przeżyłem tego co on, to pamiętam swoje dzieciństwo – puste sklepy, kartki na masło, szare ohydne bloki, kontrole milicji w mieszkaniu moich rodziców, jogurty z Niemiec, jakich nie było w osiedlowej „Stodole”. Dziś patrzę na młodych sztubaków, wychowanych z Playstation od dzieciństwa, którzy mają wszystko i hejtują w necie. Patrzę na agresywnych matołów chowających się za chustkami na buzi, nazywających wrażliwość pedalstwem. Słyszę reprezentujących mnie senatorów, mówiących że Bóg ukarze zwolenników in vitro. Czuję frustrację ludzi, którzy zarabiają za mało i nic nie zrobią, by to zmienić, obwiniając tylko innych za swój los. I widzę też jeżdżące na rowerkach dzieci przed pięknymi budynkami w Warszawie, zamiast bawiących się w gnoju faveli brazylijskiej dzieci, które nigdy nie będą umiały nawet pisać. Spokojnie idących policjantów po ulicy w Krakowie, zamiast trzymających pistolet przy głowie przestępcy na ulicy w Sao Paulo, co jest tu codziennością. Wsiadających do luksusowych samochodów Poznaniaków, narzekających na korki w mieście, którzy nie żyją w świecie, w którym za takie auto byliby namierzeni, porwani, a na dzień dobry ich obcięty palec poleciałby do rodziny w ramach bodźca do zapłacenia okupu. I czuję tak ogromny wstyd, że tam gdzieś walczył o Polskę żołnierz, któremu Niemcy na jego oczach zabili żonę, a my dziś mamy wszystko i nie potrafimy być za to wdzięczni. Tak mi wstyd, że Andrzej uciekał z Polski, bo mogli mu zabić walczącego za nią ojca, a ja się muszę zastanawiać kilka razy jak napisać tekst na blogu, bo wiem że za cokolwiek i tak będzie hejt. I rzygać mi się chce, bo Piłsudski musi się w grobie przewracać, że on walczył z wielkimi sąsiadami, a dziś jego prawnuczęta niszczą się nawzajem w polsko-polskiej wojnie, której być nie musi. W wojnie prawicy i lewicy. W wojnie młodych i starszych. W wojnie nauki i eksperymentalnych dziedzin. W wojnie dwóch różnych opinii w necie.

Zmieńmy to.

Polacy! Pomóżcie mi proszę znaleźć Polaków na całym świecie, którzy osiągnęli poza Polską sukcesy. Pojadę do nich i zrobię z nimi wywiady, które potem pokażę w kraju. Udowodnię Polakom znad Wisły, że polska emigracja to nie tylko zmywak, ale ludzie, którzy dopiero tam dostali wiatru w skrzydła i że bez biurokratycznych i mentalnych przeszkód idą śmiało po realizację swoich talentów i marzeń. Pokażę, jak ważna jest zmiana myślenia w Polakach i jak bardzo ograniczają swój potencjał, nawet o tym nie wiedząc. Wysyłajcie mi proszę na skrzynkę pocztową FB ich sylwetki – skontaktuję się z nimi.

Obiecałem Andrzejowi, że będę godnie reprezentować kraj jako kolejne pokolenie. Że osiągnę spektakularne, globalne sukcesy, by nauczyć świat mówić: „Cześć” i promować Polskę. Że pokażę Polakom, że nie muszą hejtować i że ich dziadkowie przecież wiedzieli, co jest to optymizm, życzliwość, ciepło, wdzięczność, więc oni też to muszą umieć. Obiecałem, że pomogę mojej nacji wyjść z kompleksów i poczucia gorszości i trzymania z ofiarami, dając im do tego odpowiednie narzędzia psychologiczne. A on, płacząc podczas wywiadu, na końcu mi napisał w swojej książce dedykację:

„Cieszę się, że Cię poznałem. Mamy ze sobą wiele wspólnego. Niech żyje Polska.”

Andrzej może być spokojny.
Pokażemy światu klasę.
Niech żyje Polska.

P.S. W czasie wywiadu rozmawialiśmy po polsku, portugalsku, hiszpańsku i angielsku, przeskakując między nimi swobodnie. Czeka Was niesamowita przygoda, wkrótce wraz z 3 (!!!) tłumaczeniami na moim kanale YT:-)

Mam nadzieję, że dobrze Wam służę!
MG

Jedna opinia

  1. Zeby kazdy miał taka świadomość 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *