To będzie opowieść o Polakach, których już w większości nie ma. O Polakach, którzy spędzili tyle lat poza Polską, że stali się synergią innych nacji. O Polakach, którzy używają języka, jaki dziś można usłyszeć tylko w starych filmach. O Polakach, którzy zrobili coś dla mnie. O Polach, którzy zachowali najcudowniejsze polskie cechy.
Gdy kilka dni temu występowałem w telewizji, skontaktowali się moimi brazylijskimi organizatorami Polacy tu mieszkający. Kiedyś wyjechał tutaj ponad milion naszych krajan – w XIX wieku, uciekając przed zaborcami, wybieraliśmy Brazylię na cel podróży.
Zaprosili mnie do siebie i nigdy nie przepuściłbym takiej okazji, by doświadczyć ich życia, języka, myślenia, emocji. Tworzą Towarzystwo Polaków mieszkających w Brazylii.
To była podróż w czasie. Na półkach w biurze komplety Mickiewicza, Kochanowskiego, pozycje które można znaleźć może w antykwariatach w Polsce. Pieniądze sprzed transformacji, których młode pokolenie już nie pamięta. Manekiny z narodowymi strojami. Laleczki i figurki z polskich wsi. Zakurzone magazyny i gazety.
I te zdjęcia… Jeden mówiący po brazylijsku 80-letni potomek pokazuje swego polskiego dziadka, siedzącego na wielkim krześle z dumą. To on – mówi – przyjechał tutaj, on jest moim dziadkiem! Dziadek wyprostowany, jak mąż stanu, poważny. Obok jego żona i gromada dzieci. Ten Polak pewnie przyjechał do nieznanego portu ponad dziesięć tysięcy kilometrów od domu… Wylądował i ruszył przed siebie… Szedł miesiącami, doszedł do jakiegoś miejsca w środku dżungli po walkach z niespotykanymi insektami, tubylcami, chorobami. I musiał coś poczuć.. Powiedzieć: to będzie nasz nowy dom. I zbudował osadę. I wszyscy w niej, Polacy, mówili po polsku.
Jest w nich, naszych potomkach, coś wielkiego. Coś, za czym tęsknię i chylę przed tym czoła. Coś, co jest dumne i skromne zarazem, co jest niezwykle odważne i gotowe do poświęceń. Coś, czego nie znam osobiście – bo urodziłem się w kraju, w którym już tego nie było. Ale to coś jest w każdej opowieści historycznej. Wierszu wieszcza. Pieśni patriotycznej. Obrazie sprzed setek lat. Zdjęciu człowieka z poważną miną i sumiastym wąsem, który ma coś, czego nie mają dzisiejsi Polacy.
On jest dumny.
Tęsknię za Wielkimi Polakami. Tymi, którzy walczyli o niepodległość i się nie bali. Tymi, którzy poświęcali swoje życie walcząc o idee. Tymi, którzy stawali obok innych nacji bez schematu gorszy-lepszy i potrafili ramię w ramię realizować ludzki potencjał. To niewyobrażalna tęsknota za wielkością mojej nacji, która wsadza mnie w to malutkie biuro w Brazylii z pamiątkami z mego kraju. Czuję wielki szacunek dla starszego człowieka, który do mnie mówi. Jego polszczyzna już nie istnieje w Polsce. Jego ciepło mnie przenika, tak jak mój dziadek w dzieciństwie zabierał mnie na ryby, a ja czułem się przy nim bezpiecznie. Jego żona jest cudownie opiekuńcza. Oni tym żyją. Oni tym są.
Nie narzekają. Nie są smutni. Mówią o Polsce, jak tam byli po 20 latach i jak wiele się zmieniło. Jak piękne mamy drogi. Jak wspaniałe budynki. Mówią i są zachwyceni, a mi się wyć chce i tak bardzo nie chcę by wiedzieli, co Polacy – ich potomkowie – mówią o Polsce w Polsce. Widząc wczoraj tę parę czułem, jak oni bardzo kochają swój kraj i są z niego dumni. A ja się czułem jak młody wnuk, reprezentant nowego pokolenia, który przejął w biegu pałeczkę i teraz to jego sztafeta, tak by po wielu latach biegu pamiętać…
Że nie zawiodłem.
Że zrobiłem swoje.
Że przyczyniłem się do zmiany.
Może też kiedyś, gdy będę stary, przyjdzie do mnie z szacunkiem młody Polak. I będzie słuchał, wpatrzony, moich słów z innej epoki. Jak walczyłem o mentalność moich ludzi, by kochali miast nienawidzić. By się komunikowali dojrzale miast mową nienawiści. By się wspierali miast podrzucać kłody.
Ten młody chłopak będzie miał łatwiej, bo mi było trudniej. Ja dla niego pracowałem. Dla niego to zrobiłem. Mogę umrzeć w spokoju.
Tak jak ten starszy Pan zrobił coś dla mnie. Teraz ja mogę odnosić sukcesy zagranicą, bo moi przodkowie wierzyli, że pomogą przyszłym pokoleniom. Jestem tak bardzo im wdzięczny.
I pokazywać mojej meksykańskiej żonie, kim był Kochanowski. Opowiadać córce, jak Polacy emigrowali przez lata na mapie. Cieszyć się jak dziecko, czując się witanym na obczyźnie przez swoich.
Bezcenne.
Nie zawiodę.
Zrobię swoje.
Przyczynię się do zmiany.