Typowe błędy w myśleniu o jedzeniu

Jedzenie coraz rzadziej, szczególnie w krajach rozwiniętych, służy do dostarczania potrzebnych do przeżycia składników ciału. Zaczyna coraz częściej odgrywać role, którym nie jest w stanie sprostać, co prowadzi do jego dysfunkcjonalnego zastosowania. Tak samo jak nie da się pomieszać herbaty młotkiem, bo do tego służy łyżka, tak samo za pomocą jedzenia nie można rozwiązać problemów, do których coraz częściej nieefektywnie próbuje się jedzenie aplikować. Oto najbardziej typowe błędy:
– jedzenie, które jest traktowane jako środek do zmiany stanu emocjonalnego na pożądany. Królują tutaj słodycze i przekąski, które stymulują mózg do wydzielania hormonów przyjemności. Żadna czekolada nie zna się jednak na profesjonalnej terapii czy coachingu, a chwilowe przykrycie symptomu działa jak plaster położony na drzazgę wbitą w stopę. Praca nad emocjami poprzez czy to zmianę otoczenia, rozmowę, zakwestionowanie nieaktualnych przekonań to środki i skuteczniejsze, i niekaloryczne. Badania opublikowane w Obesity w 2007 wykazały, że osoby na diecie jedzące w celu zmiany emocji, były bardziej skłonne do powrotu do większej wagi po okresach schudnięcia. Z drugiej strony, z przymrużeniem oka, Dr Richard A. Rawson porównał zjedzenie dwóch cheeseburgerów do… orgazmu (ze względu na podobną ilość wydzielanej dopaminy); pewne jest, że o cheeseburgera prościej niż o partnera do łóżka!
– jedzenie, które pełni charakter socjalizatora, czyli pomaga w budowaniu relacji. Badania pokazują, że w towarzystwie zjemy więcej niż potrzebujemy, również, że posiadając otyłych przyjaciół lub bliskich, sami jesteśmy bardziej skłonni przybierać na wadze (publikacja Shared Norms And Their Explanation For The Social Clustering of Obesity autorstwa badaczy z Arizona State University’s School of Human Evolution and Social Change). Powodami mogą być nieświadome modelowanie rzekomych norm wagi, presja ze strony bliskich, wspólne spędzanie czasu w sposób pasywny (np. oglądając telewizję).
– jedzenie jako mechanizm obronny przed negatywnymi skutkami bycia atrakcyjnym i pożądanym. Przykładowo, mężczyzna podejmuje nieświadomie decyzję o byciu otyłym ponieważ wie, że wówczas nie ulegnie destrukcyjnym pokusom doprowadzającym do zniszczenia małżeństwa, w którym się znajduje. Jakaś kobieta obawia się, że będąc szczupłą wzrosną jej wymagania w stosunku do otyłego partnera, co spowoduje konflikt.
– jedzenie jako forma pokazania statusu. W niektórych kulturach (np. w Kuwejcie, gdzie 52% kobiet powyżej 15 roku życia jest otyła) bycie otyłym jest oznaką przynależności społecznej do wyższej klasy. W Polsce, przed wiekami, obowiązywało podejście: za Króla Sasa, jedz, pij i popuszczaj pasa, związane z hedonistycznym podejściem do życia i nadmierną konsumpcją pożywienia przez bogatych. Dzisiaj ta relacja istnieje, ale w drugą stronę – w Bostonie ponad 60% bezdomnych ma nadwagę, a bycie otyłym w klasach wyższych krajów pierwszego świata nie uchodzi i jest napiętnowane.
– jedzenie jako ucieczka od niechcianej rzeczywistości najczęściej prowadzi do tzw. podjadania. Osoba pracująca nad projektem, do którego nie jest zmotywowana może korzystać z jedzenia jako celowego dystraktora pozwalającego na przerwanie pracy kojarzonej nieświadomie z cierpieniem emocjonalnym. Działanie takie nie ma więc na celu najedzenie się, ale odsunięcie od robienia czynności, na którą nie mamy ochoty. W podobny sposób działają reality shows: sonda today.com pokazała, że aż 72% kobiet i 60% mężczyzn oglądających te produkcje robi tak ze względu na nudę!
– jedzenie, które służy do zbudowania określonej tożsamości pojawia się wtedy, gdy jest traktowane nie jako środek potrzebny ciału, ale obrazowi swego ja, które osoba chce stworzyć. Anorektyczki, zapytane o to jak wyglądają, odpowiedzą że są grube, podobnie jak mężczyzna cierpiący na bigoreksję (uzależnienie od dużego rozmiaru mięśni) określi siebie jako zbyt chudego. Wegetarianin może jeść słodycze bez zwracania uwagi na kaloryczność produktu tłumacząc sobie ten wybór faktem niejedzenia mięsa.
Brak wiedzy.

Powodem problemów z odżywianiem, obok oczywiście nieumiejętnego zarządzania emocjami, jest także brak świadomości na temat jedzenia. Większość społeczeństwa nie wie ani co oznaczają symbole na opakowaniach żywności, ani co naprawdę znajduje się w jedzeniu (wg badań Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie tylko co piąty Polak czyta etykiety, jedynie co trzeci datę przydatności do spożycia). Standardem jest jedzenie tanich wędlin, które mają w sobie mało mięsa lub kupowanie pasztetu drobiowego, którego głównym składnikiem jest wieprzowina. Dietetyka nie jest rozpowszechnioną wiedzą, a człowiek liczący kalorie lub debatujący nad szybkością metabolizmu czy szkodliwością glutenu jest traktowany w najlepszym wypadku jako dziwoląg. Mimo tego, że w dzisiejszych czasach uprzemysłowienia jedzenia decyzja o tym, co się je, jest bardzo rozsądnym krokiem. Parówki ze zmielonymi wymionami, pangi hodowane w Wietnamie w wodzie o wątpliwym kolorze, słodycze z mających kontrowersyjną renomę składników genetycznie modyfikowanych – to wszystko może zmotywować do większej nauki o tym, co tak naprawę wkładamy do ust i jakie ma to konsekwencje.

Zapraszam Was także do przypomnienia sobie mojego artykułu na blogu NaTemat, o zabiegach marketingowych dotyczących jedzenia i jak im się nie dać:
http://mateuszgrzesiak.natemat.pl/110477,17-zabiegow-market…

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *