Nigdy nie chciałem

11Nigdy nie chciałem mieć związku z przeciętną kobietą, ale mądrą i atrakcyjną, taką bym się nią chciał chwalić przed innymi.
Nigdy nie chciałem zarabiać średniej krajowej, chciałem być milionerem, miliarderem, mieć swój własny samolot i wiedzieć że stać mnie na wszystko co sobie wymarzę.
Nigdy nie chciałem spać pod namiotem, mieszkać w małej kawalarce, wyjeżdżać na wakacje nad polskie morze i nudzić się jak mops na plaży pijąc piwo. Chciałem domów zagranicą, podróży w egzotyczne miejsca, próbowania ciągle czegoś nowego.
Nigdy nie chciałem mieszkać tylko w jednym kraju, bo nigdy nie uważałem się za obywatela jednej nacji ale całego świata.
Nigdy nie chciałem mieć głupich ludzi dookoła siebie. Marudnych, negatywnych, ciągle niezadowolonych.
Nigdy nie chciałem mieć normalnego ciała na którym pojawia się co roku nowa fałda tłuszczu, ale mieć pokazowy sześciopak bym z dumą rozbierał się przy mojej partnerce.
Nigdy nie chciałem spędzać czasu w pracy której nienawidziłem z ludźmi z którym nie łączyła mnie żadna wizja, robiąc niepotrzebne rzeczy dla szefa który miał mnie w dupie. Chciałem pracować tak, by nie istniał czas, z pasją i przydatnością dla innych, z ludźmi którzy są mi bliscy.
Nigdy nie chciałem być po prostu jednym z wielu, chciałem zmienić świat, stać się bohaterem i wzorcem dla innych, punktem odniesienia dla przyszłych pokoleń. Chciałem być zapamiętany przez historię.

I dlatego postanowiłem coś z tym zrobić. Bo skoro tego nigdy nie chciałem, to dlaczego to miałem?

Przestałem podchodzić do przeciętnych kobiet tylko dlatego że wiedziałem że mnie nie odrzucą i zacząłem rozmawiać z tymi które uważałem za piękne. Musiałem zwalczać wstyd, starać się, lepiej wyglądać, nauczyć się elokwentniej mówić, mieć większą klasę. Przestałem więc być prostakiem, narcyzem, chłopczykiem. I znalazłem taką kobietę.

Przestałem pracować dla kogoś innego, narzekać na szefów i polityków. Kombinować jak przyoszczędzić małe pieniądze, być dusigroszem. Konfrontowałem się ciągle z lękiem że kiedyś zabraknie, że ktoś zabierze. Przestałem być zazdrosny i źle życzyć tym którym się udało.

Przestałem robić to co wszyscy i się przejmować tym czy im się spodoba. Nie słuchałem rodziców którzy odradzali stopa w Turcji, embarga gdy na łódce przepłynąłem z Florydy na Kubę, przewodnika który sugerował odpuszczenie odwiedzania terenów plemiennych w Pakistanie. Najpierw wydawałem pieniądze a potem się martwiłem jak je oddać. Zawsze oddawałem.

Walczyłem z wewnętrznym zakompleksionym Polaczkiem jeżdżąc zagranicę. Przestałem narzekać że Niemcy mają lepiej i podwinąwszy rękawy nosiłem u nich ciężkie meble. Zrezygnowałem z ucieczki w historie pt. talenty językowe i zakuwałem jak młotek słówka w językach obcych. Skonfrontowałem się z lękiem że w innym kraju wszystko będę musiał zaczynać od początku. Bo to prawda.

Przestałem marudzić, zacząłem dziękować. Przestałem być negatywny, zacząłem być bardziej racjonalny i wesoły. Przestałem szukać poklasku bo zrozumiałem że ten dostanę tylko od tych którzy jeszcze nie znaleźli go w sobie. Zacząłem uśmiechać się do ludzi, czasem zupełnie obcych, mówić do nich inaczej niż wszyscy. Przestałem ich krytykować w mojej głowie.

Przestałem przewracać się w łóżku z boku na bok jak dzwonił budzik i szukać tysiąca powodów dla których warto było spać nadal. Szedłem biegać i ubierałem się ciepło, bo czasem wtedy padał śnieg. Im było zimniej, tym bardziej pochylałem pod niego twarz. Przestałem się identyfikować z tym czy jest zimno czy gorąco, czy mi się chce czy nie. Po prostu. Trzeba było zrobić trening.

Przestałem się zastanawiać kiedy wyjątkowi ludzi mnie znajdą tylko zacząłem ich szukać. Poświęcałem żmudne godziny by przygotować oferty wideo do innych krajów. Przestałem być niewolnikiem mego wykształcenia i zrozumiałem, że muszę stworzyć sam swoją pracę.

Przestałem się poniżać i udawać, że nie ma we mnie wyjątkowości. Że jestem na tej planecie z jakiegokolwiek innego powodu niż jej zmiana na lepsze. Przestałem się bać słów: Jest we mnie magia. Miłość. Jestem stworzony do Wielkich Rzeczy. I zacząłem tak mówić do innych. A oni zaczęli je mówić do mnie. I mi uwierzyli. Bo ja przestałem się oszukiwać.

Nazywam się Mateusz Grzesiak. Niedawno się urodziłem.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *